PZLF cz.VII JOHANNA SINISALO "KREW ANIOŁÓW"
Szron oblepia wszystko dookoła lekką warstwą. Otwieram okno aby wpuścić do środka trochę mroźnego powietrza. Lubię nim oddychać, czuję, że z każdym wdechem przejaśnia mi się w głowie. Dzisiaj jestem w domu czwarty dzień pod rząd. Nie ma mnie w pracy. Muszę odnaleźć siebie w końcu. Jeszcze tydzień temu czułam się jak supeł, a mroźne powietrze w płucach zamieniało się w truciznę. Nie mogłam rozluźnić mojego supła, nie mogłam odnaleźć się w chaosie. Zagubiłam się w codzienności takiej brudnej i szarej. Takiej, gdzie najważniejsze to wstać, zawieść, pojechać, pracować, odebrać, przywieźć, nakarmić, zrobić, przygotować. Nie ma nic pomiędzy poza myślami, czy nie zapomniałam o niczym, tak mało czasu, tak mało... Wracam do domu o 17:00 jest ciemno, nie zdążę zrobić wszystkiego, robię to co niezbędne. Nie ma czasu na to co pomiędzy...nie ma pomiędzy.
Kiedy tak tkwimy w codzienności, coś nam umyka. Kiedyś musimy zatrzymać się i rozejrzeć dookoła. Uświadomić sobie kim jesteśmy i co jest dla nas najważniejsze.
Stoję przy oknie i delektuję się chwilą. Nie pamiętam kiedy ostatni raz płakałam. Teraz już nie płaczę, bo nałożyłam na siebie pancerz nieczułości. Pancerz został przebity właśnie dzisiaj.
Dawno nie czułam się tak dobrze. Tak jakby łzy oczyściły mnie ze smogu - mojego wewnętrznego, wypłukały poczucie bezsensu, żal i znudzenie monotonią. Płakałam po raz pierwszy od bardzo dawna - czytając "Krew Aniołów".
To moje pierwsze zetknięcie z Johanną Sinisalo, fińską autorką powieści, których gatunek sama określa jako "Finnish weird". Autorka jest znana z głośnej debiutanckiej powieści "Nie przed zachodem słońca", która zdobyła najważniejszą nagrodę literacką w Finlandii - "Finlandia".
"Krew aniołów" opowiada o mężczyźnie imieniem Orvo, który jest pszczelarzem (oprócz tego też posiada swój zakład pogrzebowy). Pewnego dnia odkrywa, że jeden z jego uli opustoszał , została w nim tylko martwa "królowa". Wszystko prawdopodobnie łączy się z tajemniczym zjawiskiem Masowego Ginięcia Pszczół (w skrocie CCD od Colony Collapse Disorder), którego skutkiem są zniknięcia ogromnej populacji pszczół na całym świecie. Ma to oczywiście swoje następstwa - grozi nam katastrofa ekologiczna, gdyż produkcja 1/3 żywności i 90% owoców na calym świecie zależy od zapylania przez pszczoły.
Orvo słusznie obawia się, że zjawisko dotarło już do Finlandii, musi poradzić sobie z bezsilnością, z niemocą, i ze śmiercią jedynego, ukochanego syna, który prowadził bloga o tematyce ekologicznej i zginął za swoje przekonania. Orvo próbuje poradzić sobie z żałobą oddając się codziennym obowiązkom, nie chce myśleć o tragedii, która go spotkała. Nosi w spodniach starego kombinezonu martwą królową pszczół i odkrywa, że dzięki niej na poddaszu zrobiła się dziura...dziura do świata równoległego. Pszczoły wg mitologii bowiem są przewodniczkami między światami i mogą otworzyć wrota do innych wymiarów.
Orvo musi jednak pochować syna, przeprowadzić go na drugą stronę, musi pogodzić się ze stratą i dokonać trudnego wyboru.
Książka jest wspaniała, dawno nie czytałam takiej pięknej i głębokiej - wręcz wielowymiarowej powieści. Rola człowieka w świecie, rola rodzica, rola dziecka.
Czytanie wspomnień Orva o tym, jak wychowywał sam Eera z taką prostą, męską miłością. Wspomnienia o malutkim Eerze i skonfrontowanie ich z brutalną rzeczywistością, czyli jego śmiercią jest tak przygniatające, że ciężko tak po prostu odetchnąć po zamknięciu książki i wrócić do porządku dziennego.
Z kolei opis świata "po drugiej stronie" jest bardzo sugestywny, czyste powietrze, jakiego nikt dawno nie wdychał, zapach natury, bzyczenie pszczół, a przede wszystkim brak ludzi.
Sam koniec, tak nieoczywisty i...nie, nie tak chciałabym, aby ta opowieść się skończyła. Orvo dokonał wyboru, który złamał mi serce...jednak był to wybór jedyny, który on jako kochający ojciec mógł podjąć.....
Warto napisać, że wszystkie kwestie naukowe związane z CCD i pszczołami, kwestie związane również z ich symboliką i mitologią są zaczerpnięte z wiarygodnych, naukowych źródeł, co jest niepokojące...gdyż ekologiczny czarny scenariusz może się niebawem ziścić...
"Krew Aniołów" jest książką wybitną, którą można czytać kilkukrotnie, za każdym razem odnajdując nowe odpowiedzi, nowe alegorie do otaczającego nas świata. Sinisalo pisze językiem poetyckim, a zarazem prostym. Cała powieść w strukturze jest również dosyć ciekawa gdyż rozdziały przetykane są wpisami na blogu Eera wraz z towarzyszącymi im komentarzami.
"Krew aniołów" zajmie honorowe miejsce w mojej biblioteczce. Nigdy nie myślałam również o pszczołach w sposób pozytywny. Raczej były mi obojętne z tendencją negatywną ze względu na strach przed użądleniem. Jednak po lekturze tej książki zupełnie zmieniam o niej zdanie...pszczółka pojawi się też na moim przedramieniu już na zawsze....niebawem...
Wracam do świata póki jeszcze istnieje, oddycham mroźnym powietrzem, które wydaje się tak czyste...czyżby?
Komentarze
Prześlij komentarz